Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Karmienie trójeczki; Wrotka karmiła jakimś sucharem, nie wiem jak ona to zrobiła, że wypchała maluszkom  wola
 
 
 
 

Pozwólcie, że wrócę jeszcze do dzisiejszego poranka, by pokazać wspaniałą opiekę obojga rodziców nad maluszkami, mimo okropnej pogody. 

Przed 6. Wrotka poleciała na spacer z Czartem. Wrócili razem - ona do dzieci, on na barierce czekał na dyspozycje.
 

Niedługo potem Wrotka poleciała po śniadanie, a on zajął się dziećmi.
 

Kiedy mama wróciła i zajęła się karmieniem, odleciał, ale niedługo potem wrócił na róg i znowu siedział - kochany - w deszczu. Tak trwał do 7:19. Wrócił jeszcze na dach, bo może jednak będzie potrzebna jego pomoc? Wrotka nie reflektowała (choć cały czas wiedziała że on tam jest), więc odleciał 7:21)


 

W sumie do 9. były 4 karmienia - jak noworodków - mało, a często. Ten sam łup Wrotka wykorzystywała. Odstępy między karmieniami to: około godziny, potem dwa razy pół godziny. Dość długo pracowała nad jedzeniem, szarpała żeby nadawało się dla małych dzióbków.

Drugie karmienie.
 

Trzecie karmienie pokazała JS w poście powyżej  .

Czwarte karmienie.
 
 

Później w budce zapanował spokój, dzieci najedzone spały, Wrotka też odpoczywała. Nie opuściła dzieci nawet za potrzebą; wskoczyła na próg ... tylko, że kierunki jej się pomyliły i o mało co nie ufajdała własnych dzieci  .
 

Tak było do samego południa, kiedy to Czart zaczął serię dostaw - trzy ptaszki "przyleciały" o 12.13, 12.34 i 12.54  .


Dzieci znów były nakarmione na full  .

Około 14.23 Wrotka znów dopychała dzieci jakimiś resztkami.
O 14.30 wypatrywała chyba Czarta z dostawą, bo trzy minuty później sama odleciała. Czart był czujny, przyleciał, bez dostawy, do dzieci i troskliwie się z nimi przytulał.
 

Dwadzieścia minut później wróciła Wrotka i to był koniec opieki tatusia nad maluchami  .
Godzinę później, o 15.55 Wrotka zostawiła dzieci i zaraz z progu odleciała.

 

Od ponad godziny pisklęta  same, nieokrywane
 

Ufff, jest tata z obiadem, zapowiada się wielkie żarcie.
 

Ach,ten Czart, jak pięknie karmi stymulując pisklęta do chwytania pokarmu.
 

Przyleciała mama, teraz ona karmi
 

Krótko karmiła, otuliła maluszki, no i dobrze bo zmarzły chyba tak długo same w gnieździe.
 

O 18:12 czasu budkowego Wrotka znów sięgnęła po resztę łupu. Zjadła kilka kęsów i parę rozdała umiarkowanie głodnym dzieciom. Karmienie trwało ok. 9 minut.
 

18:48 Czart przysiadł na barierce, na co Wrotka oczywiście zaczęła karmić. Tym razem wszystko zasłoniła, ale trwało to około 7 minut.

19:29 - 19:40 Czart pilnował rodzinki na rogu barierki. W trakcie pobytu przeszedł się w kierunku okna, zajrzał, zobaczył że wszystko ok. i wrócił na róg. Przed odlotem jeszcze zerknął w tym kierunku i dopiero uspokojony oddalił się.
 

W tym czasie Wrotka skubała resztę łupu z kąta. Najpierw sama podjadała, potem próbowała zachęcać dzieci - nie chciały, więc dała spokój.
Jeden mały wychylił się spod mamy skrzydła, może mu było za gorąco .
 

Wrotka przez chwilę tolerowała taki wybryk, ale zaraz małego zagarnęła. Potem jeszcze załatwiła potrzebę (tym razem ustawiła się odpowiednio i trafiła za okno) no i - po tak ciężkim dniu - można układać się już do spania  .
 

Pierwsze śniadanie chyba dzisiaj - podaje do dzióbków tata Czart
 
 

c.d., Czart nie skończył jeszcze karmić, kiedy do budki wpadła Wrotka z wałówką i kontynuuje karmienie.
 
 
 

Czart na straży.
 
 
Wyskoczył na próg i rozglądał się za Wrotką i do maluchów wrócił.
Wywołał Czart Wrotkę, wróciła do gniazda, dzieci w pisk a ona obrabia ... makarony.