Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

7:42 - 7:44
Wrotka zjawiła się na podeście nawołując, niedługo potem odleciała
 

i za minutę ulokowała się na pręcie - huśtawce widocznym pod podestem

A za 10 minut Czart rozpoczął starania o jej uwagę - kilka razy przylatywał do budki śpiewając.
 

Wrotka w końcu dała się skusić na spacer i za którymś razem poleciała za nim.
On jeszcze potem wrócił na dach na chwilę
 

A o 9:18 następny etap zalotów - Czart zjawił się pod oknem z prezentem
 

Zaraz poleciał, a jego miejsce na podeście zajęła Wrotka - też tylko na chwilę.

Nie wiadomo, czy prezent dotarł do adresatki, czy go chciała, czy nie chciała - wszystko działo się poza wizją.

Natomiast za 10 minut, o 9:28 Czart ponownie się pojawił, był trochę w budce, trochę na progu. Układało mu się coś w wolu, więc niewykluczone, że ten pierwszy prezent skończył u niego w brzuchu.
 

Czart poleciał o 9:30, zadowolony i dumny z siebie   

"Zjadłem prezent? Możliwe.."

Po drugim śniadaniu Czarta, które miało być drugim śniadaniem Wrotki, nastąpiła 1,5-godzinna przerwa w występach przed kamerą. Za to po 11:00 znów się zaczęło.

11:05 - 11:13
Lądowanie na dachu, ponownie w wykonaniu chłopaka. Ulokował się wygodnie na najbliższym nam rogu i komentował przylot Wrotki poziom niżej. Kiedy ona czekała na niego na dole, Czart się ulotnił.
 

Pognała natychmiast za nim i musiała mu siedzieć na ogonie bo dwadzieścia sekund później przyleciała za nim na dach. Nieco porozmawiali i Czart znów został sam. O 11:13 przeskoczył z dachu na nieznany punkt docelowy.


11:17 - 12:05
Ktoś zajął huśtawkę na niemal godzinę. Bez żadnego powodu wydaje mi się, że była to Wrotka.

13:11 - 13:16
Czart nabrał ogłady, bo gdy sytuacja sprzed 2 godzin się powtórzyła, czyli Wrotka przyleciała do budki kiedy on przebywał na dachu, tym razem sam z własnej woli przefrunął na dół na spotkanie z partnerką. Po rozmowie szybko odleciał, a Wrotka bez pośpiechu wyskoczyła na róg listwy, pomachała skrzydłami i o 13:16 odfrunęła i ona.

 

6:29 - 6:36 wizyta Czarta
Był pod oknem, chwilę w budce. Zrobił dołek - postarał się trochę bardziej niż zwykle, nie pojedyncze grzebnięcie łapą. Widać, że z wprawy wyszedł, bo zachwiał się przy tym, ale jeszcze poćwiczy 
 
 

Posiedział na barierce, przygładził piórka. Poleciał w dal, widać było jego lot na tle wschodzącego słońca. link

7:17 - 7:18
ponownie Czart, tym razem na dachu. Przyleciał wołając, zaraz wybył za komin.
 

8:04 - 8:48 wizyta Wrotki
Posiedziała trochę na barierce wołając.
Oko pewnie ją swędziało, bo kilkakrotnie je sobie wycierała
 

Na progu czyściła żabot. Potem posiedziała w budce, dołków kilka poprawiła - ona to robi bardzo profesjonalnie 
 

Potem siedziała w oknie i obserwowała, pod koniec pobytu weszła tuż za próg, spodziewając się Czarta. Zaraz wspięła się jednak z powrotem i zaraz poleciała - przecież skoro chłopak nie przybył, to trzeba go do tego nakłonić. 

Wrotka ma siłę perswazji - Czart stawił się o 8:52, ale nie na spotkanie tylko do pilnowania budki, bo Wrotka już udała się w inne rejony.
 

Coś tam jeszcze komentował po przylocie, siedział na progu, czesał pióra. Odleciał o 9:11

Przy tej ostatniej wizycie Czart musiał dokonać rezerwacji progu aż do południa. Od 9:36 - wtedy stawił się znów na barierce. Ćwierkając wskoczył na zaklepany próg i trwał tam z przerwami przez 2,5 godziny.
Reszta komina i okolica należała natomiast do Wrotki. Czart widział ją wielokrotnie, często śledził jej ruchy, o 9:43 myślał nawet, że wpadnie do niego pogadać.


Wrotka rezerwację Czarta uszanowała i pozostała na dystans. O 10:17 na przykład było widać jej piękny przelot.


A kiedy Czart o 10:23 odfrunął, by szybko coś załatwić, to samo uczynił drugi sokół siedzący na dolnych partiach komina.

 

Nie minęła minuta a samczyk był z powrotem na swojej miejscówce. Teraz więcej czasu poświęcił na poprawki w wyglądzie.
O 11:32 zrobił sobie jeszcze jedną przerwę.


Wrotka też zmieniała miejsce pobytu, o 11:41 znów widać ją było na zachmurzonym niebie.


Dwie minuty po 12:00 Czart przystąpił do realizacji kolejnego punktu dnia, z dala od gniazda, a przynajmniej od kamery.
 
 

Wrotka jako "zmokła kura"
 

 

 

Być może kolejnym punktem w planie dnia Czarta miał być obiad, bo niedługo po jego odlocie w południe była taka szybka akcja

Nie wiadomo czy to było polowanie i czy zakończone powodzeniem, bo deszczowa pogoda raczej nie sprzyjała.

Deszcz nie ustawał, co widać dobrze na zdjęciach w poprzednim poście. 
Wrotka suszyła się się pod daszkiem na progu od 13:52 do 14:36.
W pewnym momencie dostrzegła kątem oka coś interesującego za swoimi plecami, obróciła się szybko, przymierzyła do odlotu
 

i zaraz poleciała.

Wrotka wróciła po pół godzinie, o 15:06. 
Jakby jeszcze bardziej mokra
 


Przez dwadzieścia minut siedziała na barierce, potem przeniosła się na próg. 
Aktualnie (16:34) wciąż się tu suszy.