Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Przez takie krzywe akcje, stowarzyszenie ucierpi. Na Pomorzu była akcja i akcja udana. W Lublinie były by tłumy. I ch.... Tyle ciśnie się na usta w tym temacie. Olewcatwo i koniec kropka

Bardzo żal Borowego..
Człowiek chciałby zawsze mieć wpływ, kontrolować, zadziałać.
Niestety nie jest wszechmogący..

Zapamiętam Borowego jako najbardziej ruchliwego z całej trójki indywidualistę. Często nawet podczas karmienia, kiedy siostry były zajęte pałaszowaniem - on podchodził do okna i wyglądał tęsknie na świat.
 

Nie wiedział jeszcze, że ten świat - choć ciekawy i piękny - jest też czasem bezwzględny dla małych sokołów...

A co się dzieje u rezydentów, którzy wczoraj wieczorem spotkali się przy budce, bo prawdopodobnie ktoś im zakłócał spokój?

Wrotka spędziła noc w większości na progu - a ponieważ zwykle już tego nie robi, można przypuszczać, że pilnowała gniazda.
Dość długo tak siedziała, nawet świt jej nie wygonił
 


Po czwartej dostrzegła przelot (na pewno Czajnika) - śledziła lot i nawoływała. On jednak się nie zjawił - może widział ją w oknie i uznał że takiej potrzeby nie ma, a on jeszcze może porozglądać się po okolicy.
Szybko po tym Wrotka zeskoczyła na poręcz, przeczesała piórka, przedreptała na róg i o 4:13 odleciała.

Minęło 40 minut i Czajnik pojawił się na barierce. Zaraz wskoczył do budki, pokręcił się. Około piątej wyglądał i wołał, ale Wrotki w pobliżu nie było widać.

Czajnik pilnował gniazda przez trzy godziny. W tym czasie sporo siedział w oknie, trochę przysypiał, walczył z wypluwką
 


 ale też  drobiazgowo czyścił piórka,
 


Tuż po ósmej kilka razy ćwierknął, wyszedł na poręcz i zaraz odleciał. W tej samej sekundzie nad budką mignął cień - to na pewno oznaczało, że Wrotka z jakiejś niedalekiej miejscówki wyleciała Czajnikowi na spotkanie.

O 10:51 Wrotka i Czajnik przylecieli do budki na spotkanie -  wymienili szybko kilka uwag, po kilku chwilach Wrotka odleciała.


Czajnik został - podumał, obszedł wnętrze, zakręcił się w dołku, poskubał kamyczki. Powyglądał przez okno
 


Odleciał o 11:04
 

Mam prośbę, czy możesz napisać co jest na różowo, a co na zielono w tym wykresie telemetrii? Widzę legendę tylko do żółtego i czerwonego, reszta jest ucięta. Z góry dziękuję i pozdrawiam.

Co oznacza zielona linia na zaapisie?

Postanowiłem napisać kilka słów o przeprowadzonej "niby akcji poszukiwawczej" bo czytam, że pojawiają się zarzuty, że nikt tej akcji nie przeprowadził, Stowarzyszenie olało temat i wszystko śmierdzi na odległość z ptakiem i nadajnikiem za kupe kasy. 
Otóż gdy tylko odczytaliśmy zrzut z nadajnika z alarmem, że ptak nie żyje, wszczeliśmy działania. 
Niestety teren Elektorciepłowni to nie jest plac zabaw na który możemy wejśc kiedy chcemy i kto chce, tym bardziej w niedziele. Miejsce oznaczone czaszką (do tak nadajnik oznacza miejsce padnięcia ptaka) został przekazany do pracownika ktróry dyżurował tego dnia. Oczywiście sprawdził to miejsce i od gory i dołu, niestety bez rezultatu. 
W poniedziałek mieliśmy już pozwolenie na wejście na teren EC. We trójkę przeczesaliśmy miejsce ostatniej pozycji, do tego promień około 15 metrów. Daszki, galeryjki, zakamarki na dole...niestety nie mogliśy się połączyć również zdalnie z nadajnikiem - domyślam się, ze to przez ogrom metalowych konstrukcji, blach i nadajników które w odpowiedni sposób zakłucają łącznośc na ziemi. 
Postanowiliśmy zadzwonić do producenta nadajnika z prośbą o pomoc w jeszcze dokładniejszym namierzeniu Borowego. Niestety, albo młodziak leżał gdzieś na plecach, albo wpadł w jakąś szczelinę bo satelita przestał namierzać jego nadajnik. Udało się ściągnąć jeszcze ostatnie loty. Oczywiście na EC kto mógł sprawdzał teren. 
W sobotę weszliśmy powtórnie i pomimo burzy ponownie przeszukaliśmy centymetr po centymetrze teren, każdą galerię komina, daszki...
Dostaliśmy również potwierdzenie od producenta nadajnika, że ptak na 100% nie żyje. 
Kto był na EC ten wie jak wygląda teren, jakie są konstrukcje i ile jest miejsc do których nie ma dostępu. To nie jest szukanie ptaka na polu lub w lesie...
Dziękuejmy bardzo Panu Dyrektorowi EC za umożliwienie wejścia, Pani Agnieszce, pracownikom EC no i naszym dziewczynom - Tiga, Evela.Sz, Lu2019, Goomisia - za pomoc i gotowośc do działania. 
Jeżeli coś pominąłem to możecie uzupełnić...
Miejsce które pokazuje nadajnik może wskazywać, że Borowy nie przeżył zderzenia z kominem lub budynkiem obok. Kto wie, może do tej sytuacji przyczynił się Czajnik swoimi nalotami, tak samo jak do potrójnego wpadnięcie Shani do gazowego komina...

Dzięki wielkie za ten konkret którego brakowało.

Na grupie Sokole Oko pojawił się komentarz osoby, która handluje takimi nadajnikami. Podobno te nadajniki nie mierzą temperatury ciała, tylko otoczenia. Czy ktoś mądry (i znający się) mógłby zweryfikować te informacje?

A życie lubelskiej, sokolej rodziny - choć już niepełnej niestety   - toczy się dalej ...

Dziś nieco później, bo około 4.35 widać było przelot sokoła - pewnie Wrotki - od lewej; zatoczył łuk i zniknął z podglądu. W tym samym czasie drugi sokół - tu już widać było, że Czajnik -  wzniósł się ku górze i wylądował na daszku. Za chwilę była już na progu Wrotka, zapraszała, a Czajnik natychmiast pojawił się ... wychodząc zza budki.

 

Wrotka wskoczyła do budki, Czajnik na próg, potem do środka, ćwierkali oboje, aż Wrotka postanowiła spotkanie zakończyć.

 

Wyskoczyła na poręcz i po chwili zastanowienia odleciała. Tempo spotkania zawrotne - nawet minuty nie trwało. Samczyk został, po budce pospacerował. dołek pod kamerką pogłębił, kamyki przerzucił. O 4.42 zasiadł na progu, obserwował.

 

Odleciał o 4.56.