Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Film ze spotkania Wrotki i Czarta z wcześniejszego postu.
Warto obejrzeć, bo bardzo było bogate w dzióbki i w gruchania zakochanych. Nawet zmrożony śnieg na żwirku,  który wydawał się im początkowo przeszkadzać (Czart dłuższą chwilę stał na jednej nodze, a Wrotka  pozostawała na progu) potem już nie był ważny - tak się zapamiętali oboje..
 

Potem już do końca dnia nikogo na podglądzie nie było widać.
Ale około 13. zaczęły się z dołu pojawiać i wirować  piórka duże i małe. Znaczy to zapewne, że obiad podano. I może był to dalszy ciąg wspólnych miłych pogaduszek z poczęstunkiem   
  

  9 .01 .2024
 Przylot Oboje

  

    Muszę sprostować swój opis według Manty to
   Wrotka na barierce a  Czart wylatuje z budki

 

Czart  odleciał -  Wrotka  pozostała

  

Podczas opisanego powyżej spotkania, to Czart wskoczył do budki i usilnie namawiał Wrotkę, żeby w środku powtórzyć to co wczoraj.
 

Dreptał, przekonywał, spróbował nawet trochę śniegu, żeby pokazać, że nie taki on straszny 
Ale Wrotka - przy takim mrozie - nie miała ochoty na kontakt z zimnym podłożem. Rozmawiała z partnerem z suchej i oświetlonej słońcem barierki. Trzy minuty tak konwersowali - Czart najpierw prosił, potem czekał, wreszcie śmignął z budki.

Wrotka została na barierce i patrzyła za nim - "aa, szkoda że się jednak  nie zdecydowałam, może wróci..." 


Nie wracał, więc powoli, drobnymi kroczkami przeniosła się na róg, dalej rozglądała się, czesała i czekała.
O 11:03 wyruszyła go poszukać 


Wróciła po minucie - Czart w pobliżu się przemieszczał, ona go wołała, ale on już inne sprawy załatwiał.
W związku z powyższym odleciała już na dobre o 11:07

skrót powyższych wydarzeń

Na dobre, ale do 11:58
Wróciła na podest zagadana. Mocno się rozglądała.
 

Po 24 minutach z głową w chmurach obróciła się tyłem do drzwi, a jeszcze później bardzo chciała dostrzec kto tam się pojawił w dole za budką. Alarmu jednak nie było, zaraz zapomniała o owej sytuacji..
 

Odleciała po ponad pół godzinie, o 12:33.


A obiad dziś został skonsumowany po 14:00, dowody fruwały przed okiem kamery.

Dzisiejszego, mroźnego poranka o 7.38 ktoś przyleciał na daszek; wyleciał spod podestu, zatoczył łuk i usadowił się na rogu, blisko kamerki. Podejrzewam Czarta, ale palca u ręki uciąć sobie nie dam  . Posiedział tak w milczeniu do 7.44 i poleciał.

 

Zaraz jednak zawrócił i wylądował za budką, możliwe, że na pobliskiej lampie.

 

Odleciał z tej miejscówki równo o godzinie 8-mej.

 

  

Ale trochę później to już na pewno Czart złożył wizytę w budce  . Przyleciał na barierkę o 10.33, posiedział chwilę, porozglądał się
 

po czym udał się do budki. Tam skubnął kilka kamyków, grzebnął w śniegowej zaspie, postał na jednej łapce
 

i po niecałej minucie wskoczył na próg. A po kolejnej niecałej minucie prosto z progu odfrunął.
 

 

Dwie godziny (12:36) trzeba było poczekać na następną wizytę, którą wdzięcznie złożyła Wrotka. Lubi dziewczyna przylecieć gdy nam słońce zagląda prosto w obiektyw i nie możemy się nacieszyć jej urodą (ale na pewno cieszymy się samą wizytą).
 

Nie wchodziła do domu, przestępowała z jednej łapki na drugą na barierce pod kamerą, po dwudziestu minutach pognała na róg. Przemyślała dalsze kroki i wybrała skok na dach.
 

Na godzinę i czterdzieści minut utknęła na schodku na dachu niemal dla nas niewidoczna. Dopiero o 13:37 wyskoczyła na brzeg dachu bo chciała kogoś zawołać. Nie wiem czy ten ktoś coś odpowiedział, bo Wrotka przycupnęła jeszcze na dachu, którego nie było.
 

Odleciała trzy minuty później, o 13:40.

Podobnie, jak wczoraj i mniej więcej o tej samej porze bo o 7.49, sokół wylądował na daszku. Z tym, że wiadomo, że na pewno tym odwiedzającym budkę był Czart  . 
 

Usadowił się przy samej ścianie, blisko kamerki
 

posiedział spokojniutko przez trzy minuty  i odleciał.
 

Widać było jego lot poniżej budki, potem wzbił się i zniknął na tle nieba.

Od 9.11 do 9.12 widoczne były jeszcze trzy przeloty sokoła lub sokołów dwóch  .
 

Dziś z rana nikt na podglądzie się nie pojawił, za to o 9.57 z góry posypało się kilka piór, więc pewnie ktoś śniadanie spożywał.

Wreszcie o 10.37 przyleciała na poręcz z alarmem Wrotka, spoglądała w górę i głośno krzyczała. Za około dwie minuty wskoczyła na próg, oglądała się na zewnątrz budki i nadal nadawała. Widać było, że wcześniej solidnie pojadła  .
 

Po chwili z góry znów zaczęły spadać piórka, więc pewnie teraz pożywiał się z kolei Czart. 
O 10.42 Wrotka wskoczyła do budki, stała patrząc na zewnątrz i nadal gadała.
 

Po minucie wróciła na próg, zeskoczyła na barierkę i za chwilę odleciała.
 

Widać było lej lot dołem, pod podestem, potem wzbiła się w górę i zniknęła po lewej stronie podglądu.
 

Dosłownie chwilę po odlocie Wrotki (10.43) na daszku wylądował Czart, a zaraz za nim ... Wrotka! 
 

Odbyli krótką (bo trwającą około pół minuty), aczkolwiek intensywną rozmowę "na szczycie", którą swoim odlotem zakończył Czart. Wrotka coś tam jeszcze gaworzyła, gdy dosłownie za moment Czarcik był już z powrotem  . Przysiadł na poręczy, zaraz potem wskoczył na próg, cały czas popiskując. Dało się zauważyć, że śniadanie miał nie mniej obfite, niż Wrocia  .
 

Chłopak w końcu przycichł - pewnie dlatego, że jego Dama nie skorzystała z zaproszenia do budki  - i tak sobie jakiś czas siedzieli, jedno na dole, drugie na górze.
 

O 10.46 Wrotka zniknęła z podglądu, gdzieś w pobliżu kamerki, Czart za chwilkę odleciał, a Wrotka podążyła za nim.

Nasza rozgadana dwójka na filmiku link .