Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Późnym popołudniem, o 17:07 na dach przyleciała Chmielowa (podczas długiego pobytu pokazała obrączkę)
 

Przybyła zmęczona, widoczny był szybki oddech. Na początku atakowała ją pustułka,
 

potem też raz przeleciała blisko młodej. 
Chmielowa siedziała blisko dwie godziny, prawie się nie przemieszczała. W końcu chyba odpoczęła, o 18:58 odleciała.

Shani ,od wczoraj 7rano do dziś do 18tej.


 

Chmielowa

Dziś od 3 nad ranem do 16tej.

 

Dziś na podglądzie pojawiła się z samego rana Wrotka. O 5:40 przyleciała na chwilę pod okno, popatrzyła, zaraz odfrunęła.
Oczywiście nie było opcji, żeby w pobliżu  nie pojawiła się - choćby na mgnienie - pustułka.
 

Potem w ciągu dnia niewiele się działo, tylko od czasu do czasu - jak by inaczej - przemykała pustułka. Jedna na chwilę odwiedziła dach.
link  

Wieczorem, o 19:11 zjawił się Czajnik. Wylądował pod oknem,
 


rozglądał się, wyciągał szyję, żeby zajrzeć do budki. Zaraz przemieścił się na róg barierki i stąd obserwował ... kogo? Zagadka bardzo łatwa -  oczywiście przemieszczające się pustułki.
Odleciał w dół o 19:35

Dzisiaj rezydenci znowu spotkali się z rana
 

Pustułki im specjalnie nie przeszkadzały - trochę wcześniej widoczny był jeden przelot w pewnej odległości. Czajnik i Wrotka przybyli więc sobie spokojnie jedno za drugim, przez chwilkę pogadali,
 


Wrotka zaraz poleciała, a Czajnik został trochę dłużej.

Po tym spotkaniu pewnie odlecieli oboje na swój komin rezerwowy, ponieważ niedługo potem rozpoczął się festiwal pustułkowych przelotów.
Jeden spośród tych obserwowanych był chyba wędrownego, ale pewności nie ma.

Shani

 

Chmielowa

 

Sokoły dziś cały dzień nie pojawiały się na podglądzie - pustułki miały raj 

 

Shani

 

Chmielowa

 

Dzisiaj rano budkę odwiedził Czajnik. Pustułki go pilnowały (na zdjęciu jedna na tle nieba)
 
 

Shani         Chmielowa    

O 5:26 miało się odbyć spotkanie, lecz partner do rozmowy do budki nie dotarł.
 


Tym niemniej, dzięki temu, mieliśmy rzadką ostatnio okazję przebywania z Wrotką. Spędziła na podeście 2,5 godziny - gdy już nie było kogo nawoływać, przeniosła się na róg podestu i odpoczywała. Zdarzyło się jej przysnąć,
 


ale nawet wtedy musiała być gotowa na przyjęcie odpowiedniej pozycji, by uniknąć zderzenia z przelatującymi pustułkami. Odleciała o 7:56. Możliwe, że zaraz wróciła na komin, bo kilkanaście sekund później widać było przylot sokoła na niższe balkony.

 

***

A potem w ciągu dnia gdzieś wywiało i sokoły i pustułki. Te ostatnie pojawiły się wieczorem, żeby przed spaniem kilka kółek wokół komina powywijać. link