Postanowiłem napisać kilka słów o przeprowadzonej "niby akcji poszukiwawczej" bo czytam, że pojawiają się zarzuty, że nikt tej akcji nie przeprowadził, Stowarzyszenie olało temat i wszystko śmierdzi na odległość z ptakiem i nadajnikiem za kupe kasy.
Otóż gdy tylko odczytaliśmy zrzut z nadajnika z alarmem, że ptak nie żyje, wszczeliśmy działania.
Niestety teren Elektorciepłowni to nie jest plac zabaw na który możemy wejśc kiedy chcemy i kto chce, tym bardziej w niedziele. Miejsce oznaczone czaszką (do tak nadajnik oznacza miejsce padnięcia ptaka) został przekazany do pracownika ktróry dyżurował tego dnia. Oczywiście sprawdził to miejsce i od gory i dołu, niestety bez rezultatu.
W poniedziałek mieliśmy już pozwolenie na wejście na teren EC. We trójkę przeczesaliśmy miejsce ostatniej pozycji, do tego promień około 15 metrów. Daszki, galeryjki, zakamarki na dole...niestety nie mogliśy się połączyć również zdalnie z nadajnikiem - domyślam się, ze to przez ogrom metalowych konstrukcji, blach i nadajników które w odpowiedni sposób zakłucają łącznośc na ziemi.
Postanowiliśmy zadzwonić do producenta nadajnika z prośbą o pomoc w jeszcze dokładniejszym namierzeniu Borowego. Niestety, albo młodziak leżał gdzieś na plecach, albo wpadł w jakąś szczelinę bo satelita przestał namierzać jego nadajnik. Udało się ściągnąć jeszcze ostatnie loty. Oczywiście na EC kto mógł sprawdzał teren.
W sobotę weszliśmy powtórnie i pomimo burzy ponownie przeszukaliśmy centymetr po centymetrze teren, każdą galerię komina, daszki...
Dostaliśmy również potwierdzenie od producenta nadajnika, że ptak na 100% nie żyje.
Kto był na EC ten wie jak wygląda teren, jakie są konstrukcje i ile jest miejsc do których nie ma dostępu. To nie jest szukanie ptaka na polu lub w lesie...
Dziękuejmy bardzo Panu Dyrektorowi EC za umożliwienie wejścia, Pani Agnieszce, pracownikom EC no i naszym dziewczynom - Tiga, Evela.Sz, Lu2019, Goomisia - za pomoc i gotowośc do działania.
Jeżeli coś pominąłem to możecie uzupełnić...
Miejsce które pokazuje nadajnik może wskazywać, że Borowy nie przeżył zderzenia z kominem lub budynkiem obok. Kto wie, może do tej sytuacji przyczynił się Czajnik swoimi nalotami, tak samo jak do potrójnego wpadnięcie Shani do gazowego komina...