W dniu wczorajszym i dzisiaj serce mi pękło jak wielu z nas, ten sezon nigdy już nie będzie "normalnym" sezonem. Niby życie toczy się dalej, mamy kolejne małe sokoły w innych gniazdach, ale to przestało mi sprawiać tyle radości co dotychczas. "Odkryłam" sokoły w 2021 roku, w roku kiedy doszło tutaj do wielkiej tragedii i śmiertelnego zatrucia Łupka oraz jednego z młodych. Mało co wtedy rozumiałam jeżeli chodzi o życie sokołów, dopiero z tą wiedzą zaczynałam raczkować, ale postawa Wrotki wówczas pokazała mi jak sokoły potrafią być wspaniałymi zwierzętami. Jej heroizm i opiekuńczość wobec własnych dzieci sprawiły, że całkowicie przepadłam. Miałam przyjść w sumie tylko na chwilę, nawet rejestrując się nie napisałam poprawnie swojego nicka, a ta chwila wydłużyła się już do trzech lat. Ogromny swój udział miała w tym Wrocia, wspaniała, piękna sokolica. Jak dla mnie najlepsza sokola mama. Dwa lata temu byłam, nie wiem czy do końca będzie to poprawnym stwierdzeniem, ale nieco rozczarowana, że związała się z własnym synem. Trochę obawiałam się jak to wpłynie na potencjalne potomstwo, czy będą zdrowe z racji bliskiego pokrewieństwa rodziców. Ale już w kolejnym roku nasze Czarcisko pokazało nam, że jest również wspaniałym rodzicem. W końcu genów się nie oszuka. Wiem, że nie zawsze było idealnie, ale to był jego pierwszy lęg i uważam, że bardzo dobrze się spisał. Przez ten ostatni czas jak już Wrotki nie było bardzo to mocno potwierdził. Który samiec przez tak długi czas trwał by na jajach bez zmiany i bez pożywienia? Przepraszam za tą prywatę, ale strata Wrotki wstrząsnęła mną dogłębnie. Bardzo przeżyłam zniknięcie Helgi z Wałbrzycha, drugiej mojej ulubionej sokolicy, ale to się stało po sezonie, bolało i boli nadal, ale przyjęłam to jakoś inaczej. A tutaj stało to się w najgorszym możliwym momencie. Wrotka na zawsze będzie miała szczególne miejsce w moim sercu, bo w dużej mierze dzięki niej tu jestem i mogę się cieszyć oglądaniem sokołów. Mam nadzieję, że ta radość będzie kiedyś pełniejsza, bo na razie jest ogromna rysa na tym obrazie. Decyzja co do jajek była najlepsza z możliwych. Mam nadzieję, że wyklują się z tych jajek wspaniałe, małe sokoliki i poznamy ich dalsze losy. Dziękuję wszystkim zaangażowanym, to była bardzo szybka i sprawna akcja. A Czart mam nadzieję, że spotka nową partnerkę oraz jeszcze zazna w swoim życiu udanego lęgu i będzie żył jeszcze bardzo długo. To jest cudowny sokół, oddany partner i ojciec. Oglądam te obrazki z Lublina, ale czuję się jakbym oglądała jakiś film, a nie rzeczywistość. Niby wiem, że to się dzieje naprawdę, ale jeszcze w 100% do mnie to nie dociera. Wczoraj przepłakałam cały dzień, dzisiaj to samo, bo przecież jednak człowiek wiedział od początku, że nie ma szans na szczęśliwy finał. Jeszcze raz przepraszam, ale musiałam się w Wami podzielić moimi odczuciami, kto jak kto, ale Wy to najlepiej zrozumiecie, bo myślę, że czujecie tak samo. Ten post to takie moje pożegnanie z Wrotką. Dziękuję.
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą