Zachciało mi się zobaczyć sokoły wędrowne na żywo. Przekonałam się, że nie zawsze jest to takie proste. Zwiedzać sokole miejscówki zaczęłam półtora tygodnia temu, w Wielką Środę, wieczornym podjazdem pod gdańską elektrociepłownię. Komin obejrzany z trzech dostępnych stron. Nic nie widać i nic nie słychać. W Wielką Sobotę postanowiłam pocieszyć się chociaż widokiem sokołów mniejszych, czyli pustułek. Obeszłam więc budki na Oruni. Na jedną – tę w której kiedyś był pogląd – nie bardzo liczyłam, ale w pozostałych dwóch też jeszcze cisza. W pierwszy dzień świąt, popołudniu, pojechałam pod dawną cukrownię w Pruszczu Gdańskim, gdzie ponoć wcześniej widziano wędrownego. Solidny ceglany komin, owszem, nieco zabielony na górze, ale sokoła, o którego mi chodzi, brak. Fatygę wynagrodziła mi para pustułek rezydująca w ogromnym gmachu dawnej cukrowni: były wspólne przeloty, bujanie się razem na kablu, świergolenie, podarunek, odpędzanie kawek, a nawet fiku miku
Wiem nawet, gdzie para dokładnie stacjonuje. Dodam, że w pobliżu cukrowni znajduje się również spora wieża nadawcza z szeroką platformą oraz dwa mniejsze kominy, jednak na nich nie było widać żadnej aktywności ptaków drapieżnych. Przedwczoraj z kolei wybrałam się popołudniu pod Olivia Star. Przyjrzałam się dwóm miejscom, w których odnotowano wcześniej sokoła wędrownego. Niestety nic drapieżnego nie siedziało i nie latało w pobliżu. Po drodze widziałam jedynie dwa myszołowy. Wczoraj udało mi się wybrać nieco dalej, bo do Tczewa. Komin rokickiej ciepłowni przywitał mnie ciszą. Dzisiejsza przedpołudniowa próba namierzenia tam sokołów również zakończyła się niepowodzeniem. Wydaje mi się jednak, że na jednej z siatek widać pozostałości po posiłku. Spod komina wybrałam się nad Wisłę, gdzie na moście również widywane były kiedyś sokoły wędrowne. Domyślam się, że miejscówka znajdowała się na starym zabytkowym moście, który od paru lat jest częściowo rozebrany. Niestety, nic interesującego w kwestii sokolej nie udało mi się tam zobaczyć. Obserwacje od drugiej strony mostu mogłyby być owocniejsze – lepiej widać stamtąd cztery wieże nad jednym z przęseł. Na jednej z tych wież usiadła pustułka, która wcześniej odganiała inne ptaki. Być może to jej miejsce lęgu. Popołudniu, już w Gdańsku, wybrałam się pod dwa kominy: Siarkopolu i elektrociepłowni. Na pierwszym zero obecności sokołów, a na drugim… sokół na siatce. Widziany zaledwie przez kilka minut, ale był. Taka dla mnie maleńka, ale bardzo sympatyczna nagroda za wytrwałość w poszukiwaniach