Przed 9 Poodka zgarnęła mnie z umówionego miejsca, następnie to samo zrobiła z Bogusią i wesołą trójką dotarłyśmy pod komin w Redzie. O centymetry wyprzedziła nas delegacja toruńska w osobach Kos, jej dwóch Panów oraz Krzysia. Na miejscu przywitała nas ekipa ustecko-słupska: Terka i Iwona oraz jej Mąż. Z czasem dojechali do nas: Jur transportujący Ewako z Ochroniarzem, Inspe w towarzystwie Małżonka oraz Kamila z Mężem, a także Raktoja. Trochę nas było
Gapiąca się w stronę komina gromadka wzbudzała żywe zainteresowanie przejeżdżających i przechodzących. Mimo, że słońce smażyło nas niemiłosiernie, uważnie obserwowaliśmy komin z trzech stron. Prawie na samej górze siedziała samiczka zidentyfikowana wcześniej jako OBP. Wyraźnie zerkała w naszą stronę
Po jakimś czasie nad naszymi głowami ze zdobyczą przeleciał drugi sokół, który usiadł z boku komina, nieco niżej od samiczki. Samica przejęła zdobycz i oba sokoły siedziały blisko siebie od czasu do czasu pociokując. W tym czasie FF udało się zidentyfikować numerację obrączki mniejszego osobnika. Okazało się, że to Kaszub z ubiegłorocznego lęgu w Gdyni. Bez Lusi ciężko byłoby te dane rozszyfrować. W międzyczasie odbył się konkurs dla podlotów FF, wygrany przez Krzysia
Jur przywiózł także ze sobą różnego rodzaju ciekawe gadżety: wypluwki, obrączki, sokole pióra, a nawet książki. Kilkugodzinne sokolenie w Redzie było niezwykle udane pod wieloma względami. Pożegnaliśmy się tutaj z Terką i Iwoną oraz jej mężem, którzy ruszyli z powrotem na Zachód, Raktoją, która dzielnie dotarła z Sopotu na sokolenie SKM-ką i męża Inspe zdążającego do pracy. Pozostała część ekipy w kolumnie czterech samochodów udała się pod PGE w Gdyni od strony ul. Puckiej. Tu ochrona nie wyraziła zgody na prowadzenie obserwacji bezpośrednio obok zakładu, więc obserwowaliśmy komin spoza pobliskich torów. Z trudnością, ale można było na nim dojrzeć siedzącego młodego sokoła. Z Gdyni pojechaliśmy pod komin PGE w Gdańsku. Tu jednak nie zaszczycił nas swą obecnością żaden z sokołów. Szkoda, bo przed południem Jur, Ewako i jej Mąż, którzy umówili się tutaj na wyjazd do Redy, mieli okazję widzieć wędrowne na kominie gdańskiej elektrociepłowni. Ani w Gdyni, ani w Gdańsku nie zabawiliśmy długo pod kominami. FF byli już głodni, a niektórzy i zmęczeni. Ekipa zubożała o Męża Ewako, ale wzbogaciła się o Małżonka Poodki. W takim składzie grillowaliśmy w nadmorskim Parku Reagana w Gdańsku. Moje ukłony w kierunku osób, które tak świetnie przygotowały piknik, szczególnie Poodki i Kamili oraz Panów, którzy cierpliwie dozorowali piekące się kiełbaski. Do kiełbasek było m.in. różnego rodzaju pieczywko, papryczki, ogóreczki oraz napoje chłodzone. Krzyś poczęstował nas mocniejszym trunkiem z lokalnego rynku. Na deser były maliny, które w Redzie otrzymaliśmy od Iwony. Można też było skonsumować toruńskie pierniczki "Katarzynki", którymi obdarowała nas Kos. W końcu, niestety, nadszedł czas pożegnania i wszyscy rozjechali się w różnych kierunkach. Dzień uważam za bardzo udany. Cieszę się, że mogłam poznać osobiście sporą grupę FF, a szczególnie Raktoję. Goście z Torunia - ekipa w dechę. Kos ma niesamowity, zaraźliwy śmiech
Było wesoło, sympatycznie, swobodnie. Bardzo szkoda, że nie dotarła na sokolenie i grillowanie Ruda Zołza. Ale... co się odwlecze, to nie uciecze. Pozdrawiam wszystkich uczestników dzisiejszego trójmiejskiego sokolenia i dziękuję im za wspaniałą zabawę!
Jeśli o czymś zapomniałam napisać lub coś przekręciałam, proszę o korektę...