Słupsk K2 19.12.2020
Dzisiaj po komin jechałam na sokolim głodzie
, w czwartek 17.12 nie zastałam żadnego sokoła . Był płacz i zębów zgrzytanie. Zimno , ale słońce się przedarło przez chmury i sokół na kominie od strony południowej . Już jest dobrze i ulga . Było przez jakiś czas zwyczajnie. Siedział grzecznie i pozował . Postanowiłam sprawdzić zwyczajową północną stronę komina . I była również moja nieśmiała
. Musiałam ją obchodzić , żeby chociaż trochę jej profil uchwycić . Jak zwykle odwrócona dziobem do komina
Powrót na poprzednią pozycję i....... koniec spokoju . Sokoły , najpierw ten od południa zaczęły wynagradzać mi ostatnią nieobecność . Długo mogłabym pisać jak to było , ale oszczędzę zainteresowanym
Foty nie po kolei . Każda z nich to inna pozycja sokoła na kominie , latały , lądowały , ganiały się i polowanie było udane . Czego chcieć więcej ?
Do biegu , gotowi .... Start. Już z innej drabinki , niż na początku
Po tym starcie Killer , chyba tak go będę nazywać , poleciał z szybko schwytanym łupem na drugą część komina . Miałam już tam jechać , kiedy wrócił i znowu przysiadł na chwilkę . Z tego miejsca ponowny start i znowu powrót ze zdobyczą , którą sam się zajął
Tu po posiłku . Krótki filmik w nast. poście ( No niestety , będzie następny
) i chyba wdzięczna albo usatysfakcjonowana dołączyła do niego Pani .