Ufa - 30 maja
W piątek, 29 maja, młode dostały tylko dwa posiłki, między którymi było ponad dziesięć godzin różnicy. Było to najprawdopodobniej spowodowane obrączkowaniem, wydarzeniem nieoczekiwanym i stresującym zarówno dla rodziców, jak i młodych.
Kolejnego dnia śniadanie podano przed 7. Dzień było wyjątkowo gorący, w Ufie temperatury dochodziły nawet do 26 stopni Celsjusza. Młode chowały się w cieniu, dyszały. Jedno wyjątkowo się rozplackowało
Po 10 przyniesiono skromną przekąskę. Małe wyglądały na zdziwione, że to już wszystko i rodzic się oddala.
Małe robią się coraz ciekawsze, przyglądają się uważnie swojemu rodzeństwu i temu, co się dzieje dookoła.
W ciągu dnia doszło do dziwnej reakcji matki. Siedziała ona nad gniazdem obserwując od czasu do czasu dzieci, nagle się zerwała, dosłownie przebiegła przez całe gniazdo i rzuciła się z rozłożonymi skrzydłami na coś w niszy nad młodymi, a potem jeszcze skubnęła jednego pisklaka. Może to był jakiś owad?
Popołudniu tata przyleciał zobaczyć, czy wszystko w porządku u potomków.
Po 18.30 dostarczono kolację. Zdobycz była spora, więc posiłek trwał godzinę. Widać było już wcześniej, że młode są mocno głodne. Jednak kultura spożycia kolacji - jeśli tak można mówić w przypadku dzikich ptaków - nie była wysoka. Młode dziobały matkę, wyrywały jedzenie jej i sobie nawzajem. Jedna z sióstr dwukrotnie, brutalnie wyrwała najmniejszemu bratu z dzioba kęsy, które sam sobie wyskubał ze zdobyczy...
Tu trójka walczy o spory kawałek.
Jedno z piskląt długo męczyła wypluwka