EC Gdańsk
Dzisiaj od rana słoneczko świeciło, na termometrze 15 stopni , wiosna zapukała do okien , aż chciało się wyjść na spacer. Po obiedzie postanowiłam więc poszukać naszych sokołów , przecież to już czas na wiązania i zaloty.
Razem z mężem wybraliśmy się w wiadome miejsce skąd najlepiej widać ich gniazdo. Staliśmy około pół godziny , podziwiając przelatujące koło komina ptaki , w tym najwięcej mew, gdy nagle nie wiadomo skąd zobaczyliśmy wysoko w górze szybującego sokoła (zbliżał się i oddalał od komina ). W pewnym momencie dwie mewy zbliżyły się zbyt blisko i wtedy , no właśnie...... akcja !
. wszystko tak błyskawicznie się odbyło, że aparatem nie zdążyliśmy za dużo złapać, posypały się pióra . Oczywiście jak zwykle ja się drę łap, łap tu jest , teraz tam ...... haha wariactwo istne
Po 15 minutach , takich lotów okazało się , że to nie był jeden sokół tylko para , która zgodnie broniła swojego rewiru. Pokręcili się jeszcze trochę koło komina, po czym jeden z nich przysiadł na dolnym wsporniku ( po wielkości myślę , że to samiec) a drugi po chwili na samej koronie komina ( to samica ).
Dodam jeszcze ,że w słońcu to te nasze sokoły wyglądają prawie jak białe mewy, tak ładnie podświetlone były
Jak odchodziliśmy to jeszcze siedziały na swoich miejscówkach.
Pomachałam im na do widzenia i w tył zwrot ...kierunek dom
Tu po ataku