Obrączkowanie - 4 czerwca 2024
Pod komin w Redzie przybyłam ok. 16:40 (obrączkowanie planowane ok. 17, a raczej po 17). Ani na kominie, ani w okolicy nie widać było dorosłych sokołów. Spodziewałam się zastać już na miejscu innych FalcoFanów, a tu nikogo... Powoli jednak zebrała się grupka miłośników sokołów: Kamila z mężem, koleżanka niezalogowana jeszcze na forum, której imię mi umknęło (za co bardzo przepraszam), obecna na "peregrinusie" Lola oraz zaspół obrączkarski - Poodka i Kominiarz. Z czatu wiem, że w pobliżu obserwowała również sytuację Maximus19788 (chyba z mężem)
Pojawiły się też dwie panie z lokalnej telewizji. Zanim ekipa obrączkujących wspięła się na komin, można było zaobserwować bardzo ciekawą sytuację: para sokołów atakowała latające w pobliżu komina myszołowy. Operacja obrączkowania młodych nie była najprostsza (choć może się tak wydawać z poziomu podglądu), gdyż na platforemce koło budki jest bardzo mało miejsca dla dwóch osób. Interesujące było zachowanie sokolich rodziców. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że głośniejsza i agresywniejsza w obronie młodych jest samica. A tu zdziwienie: aktywniejszą stroną był tym razem Kaszub (przynajmniej na początku): latał blisko komina i donośnie krzyczał na intruzów. Tercja zareagowała ze spóźnionym zapłonem. Najpierw latała, a raczej szybowała dość daleko od komina nie wydając żadnych dźwięków. Dopiero po jakimś czasie zaczęła krzyczeć (choć nie tak intensywnie, jak Kaszub) zachowując jednak dystans.
Spod komina, przy pomocy lornetki, zaobserwowałam, że najpierw obrączkowana była mała samiczka, a później mały samczyk. Wszystko odbyło się spokojnie, z należytą uwagą i dokładnością, zachowaniem bezpieczeństwa sokołów i ludzi. Posprzątano ładnie budkę. Po obrączkowaniu mogliśmy obejrzeć, co Poodka i Kominiarz przynieśli z budki lęgowej.
Na mnie największe wrażenie zrobiło sokole jajo. Były też ciekawe pióra i wypluwki (w tym jedna dość "świeża", o czym miała okazję przekonać się własnoręcznie Kamila
). Kominiarz zaprezentował nam także swoje dwa piękne znaleziska w terenów okołoleśnych: pióro kani rudej oraz pióro kruka. Dziękuję wszystkim obecnym na obrączkowaniu: zespołowi obrączkarzy oraz obserwatorom spod komina za miłe towarzystwo i ciekawe rozmowy. No i oczywiście dodatkowo Poodce, która specjalnie cofnęła się, by oddać mi telefon, który pozostał w jej aucie (moja nieuwaga i skleroza...)!